niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 2



,,Miałam zamiar sprawdzić jak  głęboka jest rana i czy w ogóle jest, bo mimo wyraźnego śladu po kuli i plamy krwi, chłopak zdawał się jej nie zauważać . Nie miałam zielonego pojęcia skąd on się wziął na moim strychu i to w takim stroju, ale ranny, to ranny, trzeba się nim zająć. Wyciągnęłam rękę chcąc odpiąć guziki munduru, lecz kiedy przeniknęła przez ciało, wrzasnęłam i odskoczyłam dobre półtora metra."





-Co to jest!?-Zapiszczałam nie panując nad własnymi odruchami.
Nieznajomy wydawał się równie przerażony jak ja, podniósł ręce i przyglądał się im z niedowierzaniem.
-Kim ty jesteś!? Co ty tu robisz!? I CO SIĘ TU DZIEJE!? – Nienawidziłam kiedy mój głos stawał się tak piskliwy, ale cala sytuacja domagała się wyjaśnienia.  Ostrożnie przysunęłam się do chłopaka i trąciłam go w ramię, a przynajmniej miałam taki zamiar, bo moje palce przeniknęły przez nie jak przez powietrze. Opadłam na podłogę i patrząc w sufit powiedziałam do siebie głośno i wyraźnie:
-Obudź się, to tylko jakiś posrany sen!
-Też bym chciał, żeby mi się to śniło-Mruknął chłopak – Co się mogło stać… Przecież staliśmy tu na warcie i… przyszli Niemcy… złapali nas w pułapkę i… rozstrzelali… Więc jakim cudem ja żyje?!
 -Nie żyjesz.- Zauważyłam uprzejmie- Jesteś duchem.
-No chyba nie!- Obruszył się nieznajomy
-No chyba tak
Burknęłam i podeszłam do niego. Swoją drogą, był nawet dość wysoki, sięgałam  mu do nosa. Pomachałam ręką tak, że normalnie dostałby kilka razy w twarz, lecz nie drgnął nawet, kiedy przez niego wszystko przenikało. Cofnęłam się i przyjrzałam mu się dokładniej. Moją uwagę natychmiast przykuły zielono-szare oczy, przepełnione obrazami. Zaraz, co?
-Nie ruszaj się- Poprosiłam i podeszłam bliżej. Zaniemówiłam, kiedy spojrzałam w jego tęczówki.
          Odbijały się w nich sceny z wojny, widziałam okolicę zdewastowaną przez bitewne czołgi, a mój dom był  jedynym ocalałym budynkiem. Wtem obraz zaczął się przybliżać, a ja zrozumiałam, że to wspomnienia z życia chłopaka. Widok przeniósł się na strych na którym właśnie siedzieliśmy. Było tam pusto, bez skrzyń i kartonów, tylko kilku innych żołnierzy patrolujących teren przez szpary między deskami. Po chwili zaczęło się zamieszanie i do pomieszczenia wpadli naziści. W kilka minut załatwili Polaków i szyderczo zaczęli przemawiać do ,,kamery”. Po ruchach obrazu domyśliłam się, że  pokręcił głową. Miny oprawców zmieniły się, nie mieli zamiaru się patyczkować. Jeden z nich podszedł, popchnął chłopaka na ścianę i przymierzył się do strzału.                                                                                    Odsunęłam się i spojrzałam na nieznajomego
-Jak się nazywasz? – Zapytałam cicho
Popatrzył na mnie pustym wzrokiem ,a ja, z ulgą zauważyłam, że wspomnienia, które wcześniej się w nich odbijały, zniknęły.   
-Maciej… Chyba…
-Jak to ,,chyba”, nie pamiętasz jak masz na imię?
Wzruszył ramionami i podszedł do ściany
-Teraz to już mało ważne… -Stwierdził wyglądając przez okno
-Ważne czy nie,  jakoś muszę się do ciebie zwracać.
Westchnął i odwrócił się do mnie.
-Ale po co ci to? Jestem duchem, nie dogadamy się! No, a w ogóle… To co ja teraz zrobię? Czy Polska odzyskała niepodległość!?
-Tak, jest wolna- Uspokoiłam go-A ty, nie narzekaj, bo musimy coś z tobą zrobić.
-Na przykład co?
-Jeszcze nie wiem. Trzeba sprawdzić, czy widzą cię wszyscy, chodź na dół.
Zadecydowałam i ruszyłam w kierunku drabiny oświetlając sobie drogę światłem latarki.
-Ale jak oni na mnie zareagują? -Usłyszałam biadolenie Macieja gdzieś za sobą.
Odwróciłam się z impetem i patrząc na niego wyjaśniłam tonem, który stosuje się u małych dzieci:
-Tego nie wiem, musimy zejść i się przekonać, rozumiesz Maciusiu?
Chłopak skrzywił się i ruszył do przodu, mimo tego, że stałam mu na drodze. Nie zdążyłam się przesunąć i poczułam się, jakby mnie ktoś oblał zimną wodą. O ile przy przeniknięciu palców przez ducha nie można mówić o jakimkolwiek uczuciu, to przy przechodzeniu jego samego przez Ciebie, już jak najbardziej.
- Czekaj, pójdę przodem-syknęłam i zeskoczyłam lądując z impetem na podłodze piętro niżej. Otrzepałam  się z kurzu, pajęczyn i tym podobnych bzdetów, po czym zeszłam po schodach na parter, już jak cywilizowany człowiek, a nie małpa. Z napiętymi nerwami weszłam do kuchni w której siedzieli moi rodzice. Podeszłam do blatu z zamiarem nalania sobie wody do szklanki, gdy nagle moja mama wstała z otwartymi szeroko oczyma i przerażeniem na twarzy.
-Nie ruszaj się…
Powiedziała powoli biorąc gazetę w rękę i nie spuszczając wzroku z okolic ściany metr ode mnie.


Jeśli Ci się spodobało i masz zamiar wracać tutaj częściej, daj o tym znać w komentarzu :3
                                           


3 komentarze: