,,Z napiętymi nerwami weszłam do kuchni w której siedzieli
moi rodzice. Podeszłam do blatu z zamiarem nalania sobie wody do szklanki, gdy
nagle moja mama wstała z otwartymi szeroko oczyma i przerażeniem na twarzy.
-Nie ruszaj się…
Powiedziała powoli biorąc gazetę w rękę i nie spuszczając
wzroku z okolic ściany metr ode mnie."
Powoli
odwróciłam głowę w prawo i o mało co, nie dostałam zawału. Na wyciągnięcie
ręki, na ścianie, siedział ogromny, owłosiony pająk. Odskoczyłam z wrzaskiem
głośniejszym, niż wcześniej, na strychu. Po nagłym ataku ze strony mamy,
została z niego mokra plama na ścianie i resztki na gazecie. Z obrzydzeniem
odsunęłam się poza jej zasięg i poszukałam wzrokiem Macieja. Stał na środku
kuchni z rozbawieniem na twarzy i przyglądał się całej akcji. Miałam ochotę go
ofuknąć, ale wywnioskowałam, że skoro inni go nie widzą, będę dziwnie wyglądać
krzycząc na powietrze. Kątem oka, zauważyłam, jak tata podąża za moim wzrokiem
i unosi brwi. Najwyraźniej, mimo mojego pohamowania przed ochrzanem,
zachowywałam się nienaturalnie, więc czym prędzej postanowiłam się
ulotnić.
Wróciłam
na strych i zaczęłam z namaszczeniem układać w skrzyni, uprzednio wyciągnięte z
niej papiery.
-No, to już wiesz, że jesteś na mnie skazana- Usłyszałam
głos chłopaka, bezskutecznie usiłującego wziąć w rękę jedną z kartek.
Odwróciłam się powoli i zabrałam mu ją z przed nosa.
-Co masz na myśli?- Zapytałam, przymykając wieko skrzyni i
próbując nie udusić się wszechobecnym kurzem.
-No… Raczej tutaj sobie zostanę… Bo gdzie mam iść? Jeśli
nikt mnie nie widzi, to życie nie będzie miało najmniejszego sensu…- Zamyślił
się, posyłając mi smutne spojrzenie.
-Eeee, tak szczerze, to mówiąc: ,,życie”… Dobra, dajmy sobie
spokój z łapaniem za słówka. Czy ja dobrze zrozumiałam, że chcesz mieszkać w
tym domu?
Wzruszył ramionami:
- To jakiś problem?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie miałam pojęcia, jak to
jest mieć ducha pod swoim dachem, a co dopiero go widzieć, i rozmawiać z nim,
i…
-Może ogarnijmy wszystko od początku, co?- Zaproponowałam, w
wygodny sposób opierając się o ścianę.- Wtedy będzie łatwiej cokolwiek
wymyślić, a może i coś ciekawego wywnioskujemy…
Maciek pokiwał głową i chciał usiąść na podłodze, jednak kiedy to zrobił, uniósł się dobre pół metra nad ziemię, machając rękami jak kukła, której poplątały się sznurki. Po chwili uzyskał równowagę, ale ze zrezygnowanym westchnięciem przybrał coś w rodzaju pozycji leżącej.
Maciek pokiwał głową i chciał usiąść na podłodze, jednak kiedy to zrobił, uniósł się dobre pół metra nad ziemię, machając rękami jak kukła, której poplątały się sznurki. Po chwili uzyskał równowagę, ale ze zrezygnowanym westchnięciem przybrał coś w rodzaju pozycji leżącej.
-Co chcesz wiedzieć?- Mruknął patrząc w sufit.
-Najlepiej zacznij od początku- Ponagliłam go czekając ze
zniecierpliwieniem na opowieść. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się
lekko.
-Ale obiecaj, że nie będziesz mi przerywać- zachichotał.
-Dobra, obiecuję,ale zaczynaj, zaraz tutaj pęknę z ciekawości!
-Cóż, ty nie możesz się doczekać, a ja, najchętniej bym o
tym wszystkim zapomniał… Ale, zapowiada się na to, że będzie mnie to
prześladować przez wieki… Nigdy nie zapomnę dnia, w którym po raz pierwszy
usłyszałem o nadciągającej wojnie. Dla mnie, moich rodziców i młodszego brata,
jej początkiem, była grupka żołnierzy za którymi podążało kilka wozów
załadowanych przeróżnymi sprzętami. Zauważyłem ich podczas rąbania drewna na
opał, rzuciłem wszystko i pobiegłem zawiadomić rodziców. Ojciec kazał nam natychmiast uciekać do lasu, a sam zabrał
jeszcze z kuchni bochenek chleba i trochę wody. Po kilku chwilach bezpiecznie
ukryci oczekiwaliśmy na rozwój wypadków. Nie było sensu brnąć dalej w las, bo
dobiegały z niego krzyki i odgłosy strzałów. Zobaczyłem, jak przez nasze
podwórko biegnie nasza sąsiadka, Eliza. Oglądając się za siebie, nie zauważyła
sieci rozłożonych do wyschnięcia. Padła jak długa, a ja, nie wiem dlaczego,
wyskoczyłem z kryjówki i zacząłem ją wyplątywać z tego kłębowiska sznurków. Po
paru sekundach była wolna i oboje ruszyliśmy w stronę lasku. Od linii drzew
dzieliło mnie kilka metrów, gdy nagle jakiś duży pies na mnie skoczył i… Tym
razem to ja byłem na ziemi, ale na ucieczkę było już za późno. Mocne
szarpnięcie postawiło mnie na nogi, stałem twarzą w twarz z niemieckim
kapitanem. Zapytał ile mam lat i gdzie jest mój ojciec. Odpowiedziałem: ,,17,
nie wiem gdzie jest”. Założyli mi dwa worki na głowę i przystawiając karabin do
głowy, kilka razy strzelili z innego, na postrach. Dostałem z czegoś twardego i
nic dalej nie pamiętam.
Po jakimś czasie obudziłem się w zimnej celi, ze szczurami i okropnym
samopoczuciem. Przesiedziałem tak dobre kilka godzin, użalając się nad sobą w
duchu, myśląc o rodzinie i o sobie. Dlaczego zawsze muszę się tak wyróżniać?
Tata mówił, że kiedyś wpędzi mnie to w kłopoty, ale żeby aż takie? Po jakimś
czasie przyszło dwóch żołnierzy z karabinami. Jeden z nich związał mi ręce za
plecami i zaprowadził na mały placyk. Zorientowałem się, że to boisko szkolne w
sąsiedniej wsi, a mury wkoło, to po prostu domy bez okien wychodzących na tę
stronę. Stało tam kilku innych ludzi w mundurach, w tym, znajomy mi już
kapitan, który napadł na moją wioskę. Kiedy mnie zobaczył, ja jego twarz
wpłynął fałszywy, przymilny uśmiech, a ręka powędrowała w okolice pasa z
pistoletem.
-Proszę, proszę, kogo my tu mamy… - Odezwał się, jak gdybym
był jego dawno niewidzianym synem. Jak na komendę, jeden z ludzi stanął za mną
i położył mi ręce na ramionach. Gdzieś
po prawej powstało małe zamieszanie i przez małą bramę weszła inna grupka. Po
przyjrzeniu się jej dokładniej, zrozumiałem, czemu ów żołnierz mnie trzyma.
Prowadzili między sobą mojego dwunastoletniego, związanego brata. Kapitan
złapał go za włosy, a drugą ręką, wyćwiczonym ruchem wyciągnął pistolet i przyłożył mu go do skroni. Powiedział, że
mam patrzeć, aby później zanieść wiadomości do swoich. Jednocześnie, z tyłu
usłyszałem wypowiedziane groźnym szeptem słowa: ,,Nie zamykaj oczu” i poczułem
lufę karabinu na plecach. Kilka sekund później ciszę rozerwał huk wystrzału i
odgłos ciała padającego na ziemię. To była jedna z najgorszych chwil w moim
życiu. Wyrwałem się człowiekowi, który mnie trzymał i podbiegłem do brata. Całe
szczęście, że ktoś rozwiązał mi ręce i mogłem się do niego przytulić po raz
ostatni. On, już tego nie wiedział. Jego
oczy zastygnięte w wyrazie przerażenia, zostały szeroko otwarte, a serce
zatrzymało się już na zawsze. To był ostatni raz, kiedy go widziałem , bo
później, wszystko przysłoniła mi kurtyna łez. Wtedy, poprzysiągłem sobie, że
się zemszczę. Zemszczę się, za ból, ból mój i setek innych osób, które straciły
swoich bliskich.
Jeśli Ci się spodobało i masz zamiar wracać tutaj częściej, daj o tym znać w komentarzu :3
Wow genialne! :S
OdpowiedzUsuńSZOKŁEM *_*
OdpowiedzUsuń