,,Miałam zamiar sprawdzić jak
głęboka jest rana i czy w ogóle jest, bo mimo wyraźnego śladu po kuli i
plamy krwi, chłopak zdawał się jej nie zauważać . Nie miałam zielonego pojęcia
skąd on się wziął na moim strychu i to w takim stroju, ale ranny, to ranny,
trzeba się nim zająć. Wyciągnęłam rękę chcąc odpiąć guziki munduru, lecz kiedy
przeniknęła przez ciało, wrzasnęłam i odskoczyłam dobre półtora metra."
-Co to jest!?-Zapiszczałam nie panując nad własnymi
odruchami.
Nieznajomy wydawał się równie przerażony jak ja, podniósł
ręce i przyglądał się im z niedowierzaniem.
-Kim ty jesteś!? Co ty tu robisz!? I CO SIĘ TU DZIEJE!? –
Nienawidziłam kiedy mój głos stawał się tak piskliwy, ale cala sytuacja
domagała się wyjaśnienia. Ostrożnie
przysunęłam się do chłopaka i trąciłam go w ramię, a przynajmniej miałam taki
zamiar, bo moje palce przeniknęły przez nie jak przez powietrze. Opadłam na
podłogę i patrząc w sufit powiedziałam do siebie głośno i wyraźnie:
-Obudź się, to tylko jakiś posrany sen!
-Też bym chciał, żeby mi się to śniło-Mruknął chłopak – Co
się mogło stać… Przecież staliśmy tu na warcie i… przyszli Niemcy… złapali nas
w pułapkę i… rozstrzelali… Więc jakim cudem ja żyje?!
-Nie żyjesz.-
Zauważyłam uprzejmie- Jesteś duchem.
-No chyba nie!- Obruszył się nieznajomy
-No chyba tak
Burknęłam i podeszłam do niego. Swoją drogą, był nawet dość
wysoki, sięgałam mu do nosa. Pomachałam
ręką tak, że normalnie dostałby kilka razy w twarz, lecz nie drgnął nawet,
kiedy przez niego wszystko przenikało. Cofnęłam się i przyjrzałam mu się
dokładniej. Moją uwagę natychmiast przykuły zielono-szare oczy, przepełnione
obrazami. Zaraz, co?
-Nie ruszaj się- Poprosiłam i podeszłam bliżej.
Zaniemówiłam, kiedy spojrzałam w jego tęczówki.
Odbijały się w nich sceny z wojny,
widziałam okolicę zdewastowaną przez bitewne czołgi, a mój dom był jedynym ocalałym budynkiem. Wtem obraz zaczął
się przybliżać, a ja zrozumiałam, że to wspomnienia z życia chłopaka. Widok
przeniósł się na strych na którym właśnie siedzieliśmy. Było tam pusto, bez
skrzyń i kartonów, tylko kilku innych żołnierzy patrolujących teren przez
szpary między deskami. Po chwili zaczęło się zamieszanie i do pomieszczenia
wpadli naziści. W kilka minut załatwili Polaków i szyderczo zaczęli przemawiać
do ,,kamery”. Po ruchach obrazu domyśliłam się, że pokręcił głową. Miny oprawców zmieniły się,
nie mieli zamiaru się patyczkować. Jeden z nich podszedł, popchnął chłopaka na
ścianę i przymierzył się do strzału. Odsunęłam
się i spojrzałam na nieznajomego
-Jak się nazywasz? – Zapytałam cicho
Popatrzył na mnie pustym wzrokiem ,a ja, z ulgą zauważyłam,
że wspomnienia, które wcześniej się w nich odbijały, zniknęły.
-Maciej… Chyba…
-Jak to ,,chyba”, nie pamiętasz jak masz na imię?
Wzruszył ramionami i podszedł do ściany
-Teraz to już mało ważne… -Stwierdził wyglądając przez okno
-Ważne czy nie, jakoś
muszę się do ciebie zwracać.
Westchnął i odwrócił się do mnie.
-Ale po co ci to? Jestem duchem, nie dogadamy się! No, a w
ogóle… To co ja teraz zrobię? Czy Polska odzyskała niepodległość!?
-Tak, jest wolna- Uspokoiłam go-A ty, nie narzekaj, bo
musimy coś z tobą zrobić.
-Na przykład co?
-Jeszcze nie wiem. Trzeba sprawdzić, czy widzą cię wszyscy,
chodź na dół.
Zadecydowałam i ruszyłam w kierunku drabiny oświetlając
sobie drogę światłem latarki.
-Ale jak oni na mnie zareagują? -Usłyszałam biadolenie
Macieja gdzieś za sobą.
Odwróciłam się z impetem i patrząc na niego wyjaśniłam
tonem, który stosuje się u małych dzieci:
-Tego nie wiem, musimy zejść i się przekonać, rozumiesz
Maciusiu?
Chłopak skrzywił się i ruszył do przodu, mimo tego, że
stałam mu na drodze. Nie zdążyłam się przesunąć i poczułam się, jakby mnie ktoś
oblał zimną wodą. O ile przy przeniknięciu palców przez ducha nie można mówić o
jakimkolwiek uczuciu, to przy przechodzeniu jego samego przez Ciebie, już jak
najbardziej.
- Czekaj, pójdę przodem-syknęłam i zeskoczyłam lądując z
impetem na podłodze piętro niżej. Otrzepałam
się z kurzu, pajęczyn i tym podobnych bzdetów, po czym zeszłam po
schodach na parter, już jak cywilizowany człowiek, a nie małpa. Z napiętymi
nerwami weszłam do kuchni w której siedzieli moi rodzice. Podeszłam do blatu z
zamiarem nalania sobie wody do szklanki, gdy nagle moja mama wstała z otwartymi
szeroko oczyma i przerażeniem na twarzy.
-Nie ruszaj się…
Powiedziała powoli biorąc gazetę w rękę i nie spuszczając
wzroku z okolic ściany metr ode mnie.
Jeśli Ci się spodobało i masz zamiar wracać tutaj częściej, daj o tym znać w komentarzu :3
Kiedy next :D?
OdpowiedzUsuńBoskie :* Uznam, ze czuje sie wyrozniona :P
OdpowiedzUsuńZajefajny rozdział :D
OdpowiedzUsuń